Zdarza mi się często, że po ciężkim dniu kładę się do łóżka i stwierdzam: „Od jutra zmieniam swoje życie! Koniec z niezdrowym jedzeniem. Zaczynam regularnie ćwiczyć. Telefon odkładam na 2 godziny przez spaniem. Radykalna zmiana!”. I wiesz co? Robię to!
Następny dzień zaczynam od porannych ćwiczeń. Śniadanie robię obfite, ale zdrowie i urozmaicone. W międzyczasie przegrzwam owoce i lekkie przekąski. Zero kawy. Obiad robię sobie lekki i mocno warzywny. Wieczorem idę biegać – 5 kilometrów. A co? Co z tego, że ostatni raz biegałem w liceum…
Wieczorem jestem wypompowany. Zamawiam pizzę, popijam piwem i do północy oglądam filmiki na YouTubie.
Farsa.
Dramat.
Słomiany zapał.
AMATORSZCZYZNA.
Błąd amatora – codzienny towarzysz „tego, który wie lepiej”
Jestem świadom, że brak sukcesu w zmianie życia wiąże się z popełnianiem błędu amatora. W swojej głupocie myślę, że „chcieć to móc”. Wystarczy, że postanowię sobie zmianę i to się stanie!
Bo co to za problem zdrowo się odżywiać, albo biegać – buty na stopy, słuchawki do uszu i jazda!
Ale nie bez powodu ludzie piszą o tym książki, nagrywają kursy i idą na studia w tych dziedzinach, by robić to dobrze. Gdybym tylko zapytał ich o radę: przeczytał, pooglądał, pogadał moje zamierzenia, doprowadziłyby mnie do powodzenia!
Copywriterska amatorszczyzna
Dokładnie taką samą postawę możemy przyjąć w copywritingu! No bo co trudnego w napisaniu opisu produktu, albo artykułu na 4000 zzs o czesaniu psów z 3 słowami kluczowymi? Przecież rozprawki pisałem na 5, a moje wpisy na Instagramie mają po 120 polubień. Prawda jest taka, że copywriting to też dziedzina, której trzeba się uczyć, by nie robić głupich błędów amatora. Jakich?
- Będę pisarzem! Choć copywriter pisze, nie jest pisarzem. Jego teksty nie tyle mają być ekspresją jego wewnętrznego świata, zdolnego poruszyć innych, ale mają spełniać określony cel – przekonać, zaprezentować lub sprzedać coś.
- SEO? Oczywiście, że wiem, co to jest…. Search Engine Optimization. Jest coś takiego – optymalizacja pod kątem wyszukiwarek. Tekst napisany pod SEO musi spełniać pewne wymogi i nie chodzi tu o upchanie słów kluczowych wszędzie i byle jak. Trzeba to zrobić z klasą.
- Ctrl + C. Teksty muszą być unikatowe! A niemal zbrodnią jest skopiowanie czyjegoś tekstu, albo chociaż jego fragmentu. Nie tylko, że jest to nielegalne, ale też dlatego, że obniża jakość tekstu – wyszukiwarka Google czymś takim się brzydzi…
- Napiszę jeden tekst i 500 zł w kieszeni! Copywriting to praca jak każda inna – wymaga czasu, wysiłku, szukania zleceń. I choć mogą się znaleźć lekkie i bardzo dobrze płatne teksty, żeby pisać mało, a zarabiać dużo, potrzeba sporo pracy i zaangażowania.
Co z tym zrobić – daj się wyszkolić
Nie przeprowadzałem badań celem zdefiniowania tych błędów i na pewno jest ich jeszcze wiele. Nie o to jednak chodzi, by je wymieniać, ale unikać! Co zatem trzeba zrobić? Myślę, że już znasz odpowiedź. Uczyć się i to najlepiej z kimś!
Kiedy sam zaczynałem przygodę z copywritingiem rozpocząłem od czytania wielu materiałów na różnych blogach. Szybko też obejrzałem jakiś darmowy kurs, który wprowadzał w arkana tej dziedziny. Po niedługim czasie zapisałem się na jeden i drugi dłuższy, płatny kurs online, gdzie nie tylko zyskałem wiedzę, ale mogłem też wejść w kontakt z kimś, kto tą dziedziną zajmuje się na co dzień!
W wychodzeniu z błędów amatora konieczna jest bowiem druga, żywa osoba – nauczyciel, któremu pozwolisz się poprowadzić.
Nie jest łatwo dać się poprowadzić, kiedy tezy, które mówi prowadzący kurs, kłócą się z moimi wyobrażeniami.
- Chodzi o to, by się sprzedać? A nie o to, by porywać serca? No tak. Tak to działa. Tekst musi być czytany, lajkowany i przynosić realny zysk.
- Mam tak bogate słownictwo, a muszę używać jak najprostszego? Trzeba się dostosować do czytelnika! Nie każdy zna wysublimowane zwroty rodem z beletrystyki norweskiej, albo podręcznika dla pracownika CERNu.
- Krótkie zdania, naprawdę? Żadnych wielostopniowo złożonych piętrowców? Dokładnie tak – masz zaledwie chwilę, by złapać uwagę czytelnika i jej nie stracić.
Bez przyjęcia czyjegoś prowadzenia i uznania, że niekoniecznie to ja wiem najlepiej, błędy amatora nas pokonają!
Inkluzja – jest lepiej i przynajmniej nie robię sobie krzywdy!
Niedawno podjąłem kolejną próbę zmiany stylu życia. Ale teraz już bez takiej amatorszczyzny. Dowiedziałem się o kilku banalnych, ale istotnych krokach dla początkującego. Przede wszystkim nie wszystko na raz (zaczynam od zdrowszych śniadań) i bez forsowania (trucht przez 2 kilometry). I co najważniejsze mam kilku ludzi wokół, którzy wspierają mnie w tej zmianie.
Gdybym jednak nie posłuchał bardziej doświadczonych w tym zakresie, to tylko zrobiłbym sobie krzywdę.
Dobrego pisania! Ja idę sobie potruchtać!